Jezus Eucharystyczny uzdrowił mnie z depresji…

W jednej ze swoich konferencji śp. Ks. Pawlukiewicz powiedział, że kiedy nawraca się w domu mężczyzna, nawraca się cała rodzina. Można powiedzieć, że nasza rodzina jest tego żywym świadectwem.
Pobraliśmy się w 2011 roku. Przez pierwsze lata po ślubie byliśmy młodym, pozornie szczęśliwym małżeństwem. Pozornie, ponieważ dopiero po 10 latach małżeństwa odkryliśmy (dzięki Duchowi Św.) prawdziwe szczęście.
Mimo, że jako nastolatkowie należeliśmy do młodzieżowej wspólnoty Ruchu Światło-Życie, (w tej wspólnocie się też poznaliśmy) to po ślubie, jako małżonkowie, nie widzieliśmy siebie na tej drodze.
Jednak Pan Bóg nas tam widział i upomniał się o nas…
W 2020 roku nasiliła się moja choroba – depresja. Był to bardzo trudny czas dla naszej rodziny, dla naszego małżeństwa, ale i dla każdego z nas z osobna. Jednak, kiedy było najgorzej, w najcięższych momentach zacząłem uczestniczyć w codziennej Eucharystii. Nie wiedziałem dlaczego, po prostu potrzebowałem codziennie iść na Mszę Św. Teraz wiem już, że to Duch Św. tak mnie poprowadził. Tylko codzienna Msza Św. dodawała mi sił, aby pokonywać dzień za dniem, bo w depresji tak właśnie jest, że każdy dzień nieraz wydaje się być walką…
To był też moment, w którym zaczęliśmy szukać Boga i „chcieć czegoś więcej” niż niedzielna i świąteczna Msza Św. Żona czuła i wierzyła, że tylko z Bogiem jesteśmy w stanie pokonać tę chorobę, że tylko On może mnie uzdrowić i pomóc nam razem przez to przejść. Wtedy Bóg postawił na naszej drodze wspólnotę Domowego Kościoła, dzięki której stopniowo, powoli, ale co najważniejsze RAZEM zaczęliśmy zbliżać się do Boga. Po sześciu miesiącach pojechaliśmy na Oazę Rekolekcyjną. Te rekolekcje to był moment przełomowy dla naszego małżeństwa. To tam prawdziwie i szczerze podczas jednego z nabożeństw, kiedy całą rodziną klęczeliśmy przed Najświętszym Sakramentem, powiedzieliśmy Bogu TAK, powierzyliśmy Jemu naszą drogę, moją chorobę i prawdziwie zaprosiliśmy Go do naszego życia, do naszej rodziny. Wyznaliśmy, że jest naszym Panem i Zbawicielem i pragniemy, aby On nas prowadził… Od tej pory też za każdym razem kiedy jesteśmy razem z Żoną na Eucharystii, a ja nie służę przy ołtarzu, przyjmujemy Komunię Świętą obok siebie, trzymając się za ręce – to bardzo wiele dla nas znaczy – przyjmujemy Jezusa do naszych serc i naszego małżeństwa, bo przecież złączeni sakramentem On jest z nami!
Zaskakujące było również to, że jedna z animatorek na tych rekolekcjach dzieliła się pewnego dnia swoim świadectwem… Właśnie o doświadczeniu i pragnieniu codziennego uczestnictwa w Eucharystii… Poczułem, że przecież ja w swojej chorobie miałem tak samo… Od razu po tym świadectwie podeszliśmy do niej z żoną, by opowiedzieć o moim doświadczeniu…
Wierzę, że to Jezus Eucharystyczny uzdrowił mnie z depresji… Jestem wdzięczny Bogu za to pragnienie codziennej Mszy Św. Od jakiegoś czasu, już razem z żoną staramy się jak najczęściej uczestniczyć w Eucharystii. Niekiedy jest to trudne, bo przy trójce dzieci wiele jest obowiązków domowych, ale udaje się! Bardzo często uda nam się tak zorganizować czas, że żona uczestniczy we Mszy św. np. o 17, a ja o 18:30, dzięki temu oboje możemy spotkać się z Panem w Komunii Św., a On działa i przemienia nas… Czas Oddany Jezusowi nigdy nie jest czasem straconym.
Chwała Panu!

Zobacz także…

DUCHOWA I FIZYCZNA TRANSFUZJA

Chciałam zaświadczyć o tym, jak wielką moc ma Komunia Święta – ta przyjęta fizycznie i ta przyjęta duchowo. W 1990...

DZIŚ ODKRYWAM WIARĘ NA NOWO

Urodziłam się i wychowałam w rodzinie chrześcijańskiej. Szczególnie moja mama była osobą bardzo wierzącą. Jak mi...

JESTEM W NAJLEPSZYCH RĘKACH

Pierwszy raz poczułam potrzebę codziennej Eucharystii już w liceum, jakieś dwadzieścia pięć lat temu. Tak do końca, to...

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − trzynaście =